środa, 15 lutego 2012

Pięć i pół cz.2


***
Jest 14.00,mamy jeszcze całe 4 godziny do przyjazdu chłopców. No dobrze, wiec co najpierw ? Ah tak, przecież trzeba się wykąpać a potem ubieranie, to co lubię najbardziej! Chyba każda dziewczyna to lubi.
 - Idę pierwsza!-krzyknęła Klaudia.
- No dobrze, to ja pójdę po coś do jedzenia.- oznajmiłam przyjaciółce.
 Dziś podziękujemy babci za obiad. Obie tak się denerwujemy, że nie damy rady zjeść jakiegoś wielkiego babcinego Wezmę tylko jakieś małe przekąski.
 – Okej, leć – krzyknęła już z łazienki brunetka.
 Schodząc po schodach do kuchni, zastanawiałam się jak to dziś będzie, co ciekawego się wydarzy, kto został zaproszony no i co najciekawsze, jaką niespodziankę szykuje dla mnie Harry ! Zadręczałam się tą myślą odkąd mi o tym powiedział. A dziś to już najbardziej, ale dobra opanujmy się. Będzie cudownie, w końcu to mój dzień. Weszłam do kuchni, zgarnęłam kilka gofrów ze stółu, butelkę soku gruszkowego. Gdy już wychodziłam z kuchni, nagle poczułam jak mój iPhone wydaje dźwięk. To był Li.
–Hej mała, słuchaj.. nie będziemy mogli przyjść na Twój bal.
 – Co jak to?! Nie będzie was ?- z szoku aż wypuściłam wszystkie gofry.
– Niestety, ale karzą nam jechać na weekend do Londynu, bo musimy dokończyć zdjęcia do teledysku. Wykręcaliśmy się ale nic to nie dało.  
– Przecież mieliście mieć 2 miesiące wolnego, minęło dopiero 5 dni.. –mówiłam ze smutkiem.  
– Tak wiem, chcą nas tylko na weekend i nie możemy tego przełożyć.  Ale nie martw się, załatwiliśmy Ci zespół. - tłumaczył się .
–Ale ja nie chce żadnego zespołu, nie zależy mi. Chcę was, moich przyjaciół- kontynuowałam. 
 –Rozumiem Cię kochanie, nie martw się. Spotkamy się od razu po przyjeździe.
- Po przyjeździe? To gdzie wy jesteście ? – zapytałam zdziwiona. 
– Już prawie dojeżdżamy do studia. – słyszałam ten strach w jego głosie.  
– No to fajnie, dziękuje wam chłopcy. Mogliście mi przynajmniej powiedzieć to na żywo.- łza spływała mi po policzku, po prostu było mi przykro. 
– Wiesz, że Cię kochamy, a szczególnie jeden z nas.. –dodał. 
– Ej, ale o czym Ty mówisz ? jaki jeden z was brnęłam. 
– Przepraszam ale muszę już kończyć. A i na Twoim balu będą grali pewien  DJ.  Cześć!                                                                                   
- Ale czekaj odpowiedz.-ale moje gadanie nic nie dało. Li się już wyłączył. A ja szybko pobiegłam na górę. Moja przyjaciółka już wyszła z łazienki i w ręczniku siedziała na moim łóżku. 
– Co się stało skarbie ?-zapytała Kelly i podbiegła do mnie zdziwiona. 
–No bo właśnie dzwonił do mnie Liam i powiedział, że manager kazał im przyjechać na weekend do Londynu, ponieważ muszą dokończyć zdjęcia. A na moim balu zagrają jakiś DJ - tłumaczyłam, pociągając nosem.
–Nie płacz, proszę. Widocznie nie naprawdę nie mogli. Za 2 dni się zobaczymy z nimi i będzie dobrze!-pocieszała mnie przyjaciółka.  Było mi naprawdę przykro. To miały być najlepsze urodziny w moim życiu. A zabraknie tak bardzo bliskich mi osób. Trudno. Muszę iść pod prysznic. Spojrzałam na telefon, była dopiero 14.30. Spoko zdążę. Chłopcy mieli przyjechać o 18.00 no ale jeśli ich nie będzie to musimy poprosić dziadka Lenny’ego o pomoc. Poszłam się wykąpać a Klaudia pobiegła powiadomić dziadziusia. Po dokładnie 32 minutach wyszłam z łazienki. Założyłyśmy z przyjaciółką nasze ulubione szlafroki i usiadłyśmy przy mojej toaletce. Na pierwszym miejscu wylądował manicure, bo pedicure miałyśmy już wykonany wczoraj. Kelly postawiła na brokatowy niebieski a ja na zwykły czarny z kolorowymi kwadracikami. Dochodziła 15.40. Lakier już wysechł. Teraz trzeba wyjąć sukienki. Podeszłyśmy do szafy, wyjęłam sukienkę Kelly.. ale zaraz gdzie moja ?! Spanikowana szukałam sukienki po całym domu. Przeszukałam wszystkie szafy, łazienki nawet w kuchni i ogrodzie byłam.
 –No nie, jeszcze tego brakowało.- usiadłam zrezygnowana na schodkach.
 –a może Twoja babcia ją gdzieś schowała?-zapytała przyjaciółka, głaszcząc mnie po ramieniu. 
– Nie, na pewno nie.- oznajmiłam. 
Myśląc co będzie dalej, przypomniało mi się, że nie sprawdziłam jeszcze jednego miejsca. A właściwie pokoju chłopców. Szybko się zerwałam i wbiegłam na górę, a Kelly wraz za mną. Kiedy otworzyłam drzwi nie wierzyłam własnym oczom. Na środku pokoju stała sukienka, ale NIE MOJA. Prześliczna sukienka, ‘butterfly’. Do niej przyczepiona była karteczka z napisem „PEALSE, WEAR ME” 
–Proszę Cię, włóż ją. To na pewno chłopcy, w zamian za to, że nie mogą być na imprezie!-krzyczała z radością. 
Muszę przyznać, sukienka była naprawdę śliczna. Postanowiłam ją założyć. No ale jeszcze nie teraz. Zeszło nam się prawie do 16.30. Trzeba ogarnąć twarz. Uśmiechnięte poszłyśmy do mojego pokoju. Włączyłyśmy radio i akurat leciała Elena-Midnight Sun. Obie ją lubiłyśmy. Zaczęłyśmy śpiewać i skakać po moim łóżku. Ale zdążyłyśmy się również uczesać i umalować. Zrobiłam przyjaciółce ślicznego koka make up. Ona również wykonała swoje arcydzieło na mojej głowie i oczach. Zanim się obejrzałyśmy była już 17.45. Zeszłyśmy na dół. Pożegnałyśmy się z babcią zabrałyśmy nasze płaszczki i odjechałyśmy samochodem dziadka. Mój staruszek w co jak w co, ale jest wyposażony w niezłe autko. Ma pięknego czarnego    Maybach’a. O godzinie 18 wyjechałyśmy z Holmes Chapel. Zanim się obejrzałam była już 20.06. I tak dobrze, z Chapel do Londynu jedzie się chociaż ze 3h.Dojechałyśmy na miejsce według adresu, który dali nam wcześniej chłopcy. Stałyśmy na  77A Charterhouse Street. Wyszłyśmy z samochodu i stanęłyśmy jak wryte. O to tu, w tej samej chwili znalazłyśmy się przed największym i najpopularniejszych Night Club z Londynie. FABRIC to jeden z największych klubów na świecie, nierzadko określany najlepszym na świecie. Nie mogłam w to uwierzyć. 
– Klaudia, jak my się tam dostaniemy ? Przecież przed wejściem stoi masa ludzi, ochroniarze nas nie wpuszczą.- panikowałam. 
– Ej no spokojnie, przecież to Twoje urodziny, Ci ludzie przyszli tu dla Ciebie. – przyjaciółka pociesza mnie i obie podchodzimy do jednego z ochroniarzy.
 – Cześć, jestem.. –  nie skończyłam jeszcze mówić. 
-  Tak wiemy, zapraszam panno Woodrof.- ochroniarz otworzył bramkę i zaczął się lekko śmiać ze swoim kolegą stojącym obok. 
– Widzisz mówiłam. Chłopcy dobrze to rozegrali.- mówiła podekscytowana Kelly. 
– Tak tylko szkoda, że ich tu nie ma. 
–Oj już nie marudź to nie ich wina.- Klaudia była już lekko zirytowana. 
Weszłyśmy do klubu, pewien koleś podszedł i poprosił o nasze płaszczyki.. w tle słyszałam Domino – Jessie J. Nagle podszedł do nas jeden z ochroniarzy i powiedział, że jego zadaniem jest abyśmy dotarły bezpiecznie na miejsce. 
–Ale przecież już jesteśmy na miejscu -odezwałam się.
 –No tak nie do końca- uśmiechnął się. Po czym poszłyśmy za nim, odwinął czarną zasłonę a my nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom. 
–Proszę o to wasz VIP room. Stałyśmy na wielkim balkonie a na dole było widać bawiących się ludzi. W pewnej chwili, Klaudia mocno mnie szturchnęła. 
– O jeju spójrz tam !- krzyknęła, pokazują w prawą stronę. Obróciłam się a naprzeciwko nas na innym balkonie stał Flo Rida, David Guetta, Katy Perry i LMFAO.
- To nie może być prawda, czy to jest ten ‘jakiś DJ’ o którym mówił Li- zapytałam Klaudię ze ździwieniem. 
– Na to wygląda, ale zobacz tam!- Kelly nie mogła się opanować. Miałam rację gdy mówiłam, że w oddali słyszę Domino. W dolnym prawym rogu na scenie śpiewała Jessie J!
 – To są najlepsze urodziny w moim życiu!-krzyknęłam i rzuciłam się z uściskami na przyjaciółkę. Chciałyśmy już zejść na dół aby obejrzeć dalsze zakątki Fabric, ale nagle ucichła muzyka , zrobiło się ciemno i poczułam jak jedno ze świateł kieruje wzroki ludzi na nas, w pewnej chwili poczułam jak ktoś mnie dotyka. Obróciłam się na za mną stała jakaś grupa dziwnych postaci w czarnych kapturach i białych maskach.. Klaudia gdzieś zniknęła, zostałam sama..a ich było ze 20.. jedna z nich stała przede mną…

3 komentarze: